Jakoś tak brak czasu..
Szkoła dom kościół....
Takie balansowanie na krawędzi tego wszystkiego....
Ale wiecie co?
Czuję obecność Pana...
Jego dłoń... która tak bardzo mnie prowadzi...:))
Rozmowa z aniołem...
Aniele zawsze powtarzałeś mi
"wznosimy się i upadamy
żyjemy i umieramy"
Mówiłeś ,że nawet anioły mają marzenia
Że nadzieja ostatnia umiera
Tańczyłeś gdy tańczyła serc muzyka
Lecz powiedz co robisz - gdy nadzieja znika?
Swe wieczne skrzydła pośpiesznie rozkładałeś
W nadziei że jednak nie zginiesz
Że śmierć i tym razem ominiesz
Mówiłeś że serca chcą wydrzeć Aniołom
fałszywe upiory
Zamieniając je w bezduszne potwory
Szukałeś czegoś, czego nie ma..
Jeżeli wzleciałeś - to nie do nieba
Wspomnienia w albumy włożę
Okna marzeniom szerzej otworzę
Policzę gwiazdy na niebie
I pokocham tę, która prowadzi do Ciebie
Obiecaj otulać mnie swoimi skrzydłami
Nie pozwalaj zadręczać się pytaniami
Nie wiem co dalej...
Jeśli słyszysz - nie zwlekaj
Z serca odrzucę tęsknoty i żale
I ta ogromną tęsknotę ...
PS. Dziękuję za modlitwe z mamusią już lepiej:)
Znów początek tygodnia... Prosze o modlitwe.... Z Bogiem:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Witaj Agniesiu! Piękny wiersz. Pozdrawiam, u mnie też już lepiej :)
Jakież znów balansowanie na krawędzi?
Ciesz się życiem i korzystaj pełnymi łapkami z Jego darów:)
Pozdrawiam!
To pięknie że czujesz jak Pan cię prowadzi niech tak będzie zawsze.
Pozdrawiam z Panem Bogiem http://siostra-marie-genevieve.blog.onet.pl/
Prześlij komentarz